W świecie, który pędzi i nie szczędzi wyzwań, szukamy różnych sposobów na zwolnienie tempa i mentalny reset. Z pomocą przychodzą różne narzędzia wellbeing. Czy wiesz, że może nim być nie tylko medytacja, świadome oddychanie czy uważność, ale także… serial. Dlaczego? Ponieważ niektóre historie, na przykład o rodzinie i przyjaciołach, nie tylko relaksują i choć na chwilę oderwać się od codziennych trosk i problemów oraz codziennej rutyny, ale są jak miękki koc — wyciszają, otulają i koją. Które warto zobaczyć?
1. „Modern Family”: bardzo współczesna rodzina

„Modern Family” („Współczesna rodzina”) to serial komediowy, który łączy w sobie inteligentny humor z dużą dawką ciepła i wnikliwych obserwacji. Opowiada o wielopokoleniowej, wielokulturowej rodzinie, której filarem jest Jay Pritchett (Ed O’Neill), który po raz drugi ożenił się ze znacznie młodszą (zjawiskową i charakterną) Glorią (Sofía Vergara). Razem wychowują jej (nietuzinkowego) syna Manny’ego (Rico Rodriguez).
To jednak nie wszyscy główni bohaterowie. Nie można nie wspomnieć o Claire i Philu Dunphy, rodziców trójki dzieci: Haley, Alex i Luke’a oraz o Mitchellu Pritchetcie, wychowującym wraz z partnerem — Cameronem Tucker — córkę Lily.
„Modern family” to 11-sezonowe studium prozy codzienności, której w tej odsłonie nie brak werwy i kolorytu. Rodzinne kłótnie i konflikty, nieporozumienia, radości, wpadki i codzienne wyzwania, pokazane w bardzo oryginalny sposób (serial jest kręcony jak dokument), pozwalają spojrzeć na różne sytuacje z wielu perspektyw, co daje niezwykle bogaty i przekrojowy obraz rodzinnych relacji.
„Współczesną rodzinę” naprawdę świetnie się ogląda. Nie tylko dlatego, że bawi, czasem do łez (kilka scen jest kultowych!), ma świetnie rozpisane sceny, dialogi i postaci, ale i skłania do wielu refleksji nad tym, co — nie tylko w rodzinie — jest naprawdę ważne. Perła! Serial (11 sezonów) można obejrzeć np. na platformie Disney. Warto!
2. „Pracujące mamy”: komedia i dramat

„Pracujące mamy” („Workin’ moms”), genialny serial o niewyszukanym tytule, rozgrywa się w Toronto. Jest rozpisany na pięć kobiet, które debiutują w roli mam. Jak nietrudno się domyślić, śledzimy mniej i bardziej typowe sytuacje: dziecięce kryzysy, macierzyńskie wzloty i upadki, zawirowania zawodowe, wyzwania partnerskie, ale i próby znalezienia własnej drogi oraz zmagania z poszukiwaniem własnej tożsamości. Wieje nudą? Zdecydowanie nie! To pozory.
Serial „Pracujące mamy” jest absolutnie genialny i nie do podrobienia. Świeży, oryginalny, szalenie interesujący i… intrygujący. Lekki, czasem absurdalnie śmieszny, ale i mocny — bawi, ale daleko mu do banału czy miałkości. Sztos! Serial (7 sezonów) można obejrzeć np. na Netflix.
3. „Przyjaciele”: kultowy wehikuł czasu

Rachel, Ross, Monica, Chandler, Joey i Phoebe — szóstka przyjaciół z Nowego Jorku — kroczący przez życie pełne wzlotów i upadków. Miłość, kariera, codzienne nieporozumienia splatające się w uniwersalny obraz przyjaźni, który każdy chciałby przenieść do własnego życiorysu. O czym mowa? Wiadomo!
„Friends” („Przyjaciele”) to serial, którego nikomu nie trzeba przedstawiać czy rekomendować, ale warto przypomnieć, gdyby komuś umknęło, że jest, że trzeba go raz na jakiś czas obejrzeć, choćby kilka odcinków, na wyrywki.
Dlaczego? Bo ten tytuł to prawdziwy fenomen i ponadczasowa opowieść o przyjaźni i dojrzewaniu do życiowych ról. Choć od jego premiery minęły dekady, niezmiennie porusza, zachwyca, bawi, porusza czułe struny — i nie traci na aktualności. Dla wielu osób to serialowy numer 1, bezpieczna przystań i bardzo ważna historia.
„Przyjaciele” to kultowa komedia, ale i serial, który w niezwykły sposób trafia w osobiste doświadczenia widzów. W poświęconym mu dokumencie wiele osób opowiadało, jak ważny był dla nich, gdy kurczyli się w samotności czy tkwili w depresji: dawał im poczucie bliskości, spokoju, namiastki wsparcia. Był niczym przyjacielskie poklepanie po ramieniu i zapewnienie, że będzie dobrze — to niesamowite! Serial „Friends” (10 sezonów) można obejrzeć np. na HBO Max.
4. „Rita”: duńska opowieść nie tylko o szkole

„Rita” to duński serial opowiadający o niezależnej, charyzmatycznej nauczycielce, która nie boi się… w sumie nikogo i niczego. Uwielbiają ją uczniowie, a dorośli… Z dorosłymi jej relacje zwykle bywają trudniejsze.
Dzięki subtelnemu połączeniu humoru i refleksji, serial — ze skandynawską optyką, temperamentem i kolorytem — w niesamowicie sugestywny sposób opisuje nie tylko szkolną rzeczywistość, ale i życie poza nią. Można w tym odnaleźć uniwersalne prawdy o rodzinie (i dorastających dzieciach, samotności, rozczarowaniach i brania się z życiem za bary) czy relacjach międzyludzkich, a i przejrzeć się w nich jak w lustrze.
„Rita” bawi, ale także wzrusza i dotyka czułych strun. Świetnie się ją ogląda, ale i cudownie przechowuje w pamięci. Serial (5 sezonów) można obejrzeć np. na Netflix.
5. „Teoria wielkiego podrywu”: to (dziwaczny) hit!

„Teoria wielkiego podrywu” („The Big Bang Theory”) to nietuzinkowy, dla niektórych dziwaczny amerykański sitcom, który serwuje wybuchową dawkę humoru oraz przemyśleń, ale i sytuacji, które wykraczają poza typowy poziom abstrakcji. Nie mogło być jednak inaczej! Orbitujemy wokół geniuszy nauki, dla których proza życia jest zwykle większym wyzwaniem niż najbardziej pokręcone zagadnienia z zakresu fizyki kwantowej.
Serial opowiada o grupie przyjaciół‑naukowców: Leonardzie i Sheldonie — fizykach pracujących w Caltech, Howarcie — inżynierze oraz Rajeshu — astrofizyku. Ich życie kręci się wokół nauki, ale również komiksów, gier, filmów i rozmów o wszechświecie.
Sporo się zmienia, a akcja nabiera rumieńców, gdy w ich uniwersum pojawiają się postacie kobiece: Penny — urocza sąsiadka z naprzeciwka, marząca o karierze aktorskiej, genialna Amy Farrah Fowler oraz nie mniej utalentowana Bernadette Rostenkowski. Cudownie się je ogląda!
„Teoria wielkiego podrywu” jest nieco szaloną, ale naprawdę ujmującą opowieścią o przyjaźni i życiu, ale i akceptacji, wzajemnym zrozumieniu i tym, w jak różnych żyjemy światach. Serial jest specyficzny, stąd bywa trudny w odbiorze, dla niektórych jest zaś niestrawialny. Niemniej warto zrobić do niego podejście i dać mu szansę. Jeśli załapiesz jego konwencję i poczujesz klimat… Coś wspaniałego! Serial (12 sezonów) można obejrzeć np. na HBO Max.
6. „Młody Sheldon”: rodzina z perspektywy geniusza

„Młody Sheldon” to ciepły i błyskotliwy prequel kultowej „Teorii wielkiego podrywu”, który zabiera widza w lata 80. i 90. do East Texas, by pokazać dzieciństwo geniusza Sheldona Coopera. To jest naprawdę dobre!
Serial kręci się wokół Sheldona, ale i jego rodziny: rodziców — Mary i George’u Cooperów, rodzeństwa — starszego brata Georgie i bliźniaczki Missy. Nie można też zapomnieć o nieco ekscentrycznej Connie Tucker, czyli Buni — ona również próbuje zrozumieć i wspierać genialnego wnuka, który często/zwykle myśli i czuje inaczej niż wszyscy.
Serial jest bardzo… fajny i przyjemny w odbiorze. Nie brakuje w nim humoru (nawet groteski), ale i powagi. Bawi błyskotliwymi dialogami i żartami sytuacyjnymi, a jednocześnie porusza poważne tematy: dorastanie, ostracyzm, rozstania czy śmierć. Polecam! Serial (7 sezonów) można obejrzeć np. na Netflix, HBO Max, Disney.
7. „Rodzina plus”: bardzo szwedzki punkt widzenia

„Rodzina plus” („Bonusfamiljen”) to szwedzki serial dramatyczno‑komediowy, który w oryginalny, autentyczny, angażujący sposób pokazuje zawiłości relacji rodzinnych. Fabuła koncentruje się na patchworkowej rodzinie Lisy i Patrika, którzy po rozwodach utrzymują bliskie relacje z byłymi partnerami oraz wspólnymi dziećmi.
Produkcja nie ucieka od trudnych tematów: skomplikowanej logistyki rodzicielstwa, konieczności dzielenia czasu między domy, napięć między dorosłymi, problemów z pracą, w szkole, z rodzicami i dziećmi czy próby pogodzenia różnych oczekiwań wobec rzeczywistości.
Niesamowity jest też skandynawski punkt widzenia, głównie w tematach wychowawczych. W wielu sytuacjach podejście szwedzkich bohaterów nas, polskich widzów, może wręcz szokować.
Dużą zaletą tego serialu jest to, że twórcy stawiają na realizm i głębię postaci, unikając uproszczeń, ale i woalowania czy ubarwiania. Bohaterowie „Bonusfamiljen” bywają niedoskonali, ich decyzje czasem głupie i bolesne, domy nieładne, a relacje pełne sprzeczności — jak to w życiu. Prawdopodobnie to czyni serial tak ciekawym i poruszającym oraz bliskim codzienności.
„Rodzina plus” jest nie tylko zabawna i ciepła, ale też mądra — wspaniale się ją ogląda, a i cudownie do niej wraca. Serial (4 sezony, w Szwecji 5 sezonów, z planami na 6) można obejrzeć np. na Netflix.
Podsumowując…
Seriale, które koncentrują się na rodzinie i przyjaciołach mają w sobie coś niezwykłego: tworzą komfortową przestrzeń, w której można zdystansować się i odetchnąć, zrelaksować i zresetować. Są jak kocyk — otulają, uspokajają, koją, choć czasem zadrapią niczym nieodcięta metka. I w tym właśnie tkwi ich urok. I to jest super.
Opisy seriali i zdjęcia pochodzą z materiałów pracowych producentów, dystrybutorów i wydawców.













Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *